Transmontania jest chyba w każdym z nas - wybieramy się za morza i przekraczamy najwyższe przełęcze, by przekonać się, że zmienieni przez czynniki zewnętrzne, pozostajemy w głębi swojej istoty wciąż tacy sami, wędrówka przydaje nam jedynie zmarszczek na twarzy. Kolekcjonujmy je, każda z nich jest śladem uśmiechu lub cierpienia. Macie lepszy pomysł? Dlatego ja zostaję przy Transmontanii, chociaż będzie tu coraz mniej o Sudetach i o Czechach.
Poniższy tekst dedykuję Najbliższym. Ich poświęceniu i cierpliwości zawdzięczam możliwość skorzystania z tej formy rekreacji, jaką jest zabawa słowami i obrazami, których źródłem są podróże po północnych obszarach Republiki Czeskiej. Dla nich też głównie piszę ten tekst. W tekście (zabawnie nazwanym przez właścicieli portalu "blogiem") notatki (równie zabawnie nazwane "postami") będą pojawiać się niekoniecznie w szyku chronologicznym - stąd warto czasem zajrzeć do notatek z wcześniejszych dni. Transmontania z czasem stała się też dla autora platformą, na której kontynuuje on, narażając na szwank swoją i tak nie najlepszą reputację, projekt artystyczny "Niska Rozdzielczość". Wszak to fotograf robi zdjęcie, nie zaś bezmyślny aparat. Zgodnie z tą regułą im mniej pikseli tym lepiej. Im mniej szkoły tym lepiej. Co byśmy zrobili bez prowokacji. Zapraszam.

[Some information should be given to those of friends, who do not speak Polish language - within the blog "Transmontania" the author presents his adventures and impressions from short and long trips, through the Czech Republic, and between two capitals: Prague and Wroclaw. The images and text, sometimes provocative, should be understood with carefulness. Although originally presumed for the route Wroclaw - Prague - Wroclaw, Transmontania now covers the wider spectrum of cultural interests of the author.]

niedziela, 11 września 2011

Prague - Munich

Praga, po krótkiej nieobecności, znów zaczyna się wydawać dopiero co opuszczonym domem. Wszystko jest po staremu. Za oknem ten sam, niesamowity nocny widok na miasto, a poniżej, całkiem blisko Davidkova krzyżuje się z równoważącą ją ulicą U Slovanki. Ci sami kelnerzy u Giovanniego, w karcie wciąż Svatovavřinecké i Zweigelt. Praga ma swój urok także na przedmieściach. Cóż, dzisiaj jest dla nas tylko przystankiem w drodze do dalekiej Hiszpanii. Nasz plan obejmował szybką jazdę, początkowo na południe, przez Weronę, a następnie do Paryża, tak by zdążyć do Donostii na wczesną kolację nad Zatoką Biskajską. Nasz pierwszy krok to próba kupienia w Pradze miejscówki w pociągu z Werony do Paryża. Niestety, miejscówki się skończyły. Nie pojedziemy pociągiem EuroNight nr 220 Verona Puerta Nuova - Paris Bercy. Po krótkich konsultacjach w kasie ČD, zmieniamy marszrutę - pojedziemy do Monachium, pociągiem o wdzięcznej nazwie Franz Kafka i oznaczeniu EX354/ALX354, a stamtąd do Paryża. W pociągu, całkowicie zapełnionym pasażerami ze wszystkich stron świata, udało nam się znaleźć miejsce w przedziale pomiędzy trzema starszymi Japończykami i młodym Koreańczykiem. Magiczne miejsce, w którym przestaje się oddychać powietrzem czeskim, a zaczyna oddychać niemieckim, jest gdzieś pomiędzy Domažlicami, a Furth in Wald. Obserwowaliśmy ten moment tranzycji, popijając kawę z proszku w Novej Gastronomii - czeskim wagonie restauracyjnym. Monachium wyłoniło się nagle i zajęło nas na najbliższe kilka godzin. Tyle spraw do omówienia...  

 Plan

 Pilzno

 Drzemka

 Czeskie powietrze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz