Transmontania jest chyba w każdym z nas - wybieramy się za morza i przekraczamy najwyższe przełęcze, by przekonać się, że zmienieni przez czynniki zewnętrzne, pozostajemy w głębi swojej istoty wciąż tacy sami, wędrówka przydaje nam jedynie zmarszczek na twarzy. Kolekcjonujmy je, każda z nich jest śladem uśmiechu lub cierpienia. Macie lepszy pomysł? Dlatego ja zostaję przy Transmontanii, chociaż będzie tu coraz mniej o Sudetach i o Czechach.
Poniższy tekst dedykuję Najbliższym. Ich poświęceniu i cierpliwości zawdzięczam możliwość skorzystania z tej formy rekreacji, jaką jest zabawa słowami i obrazami, których źródłem są podróże po północnych obszarach Republiki Czeskiej. Dla nich też głównie piszę ten tekst. W tekście (zabawnie nazwanym przez właścicieli portalu "blogiem") notatki (równie zabawnie nazwane "postami") będą pojawiać się niekoniecznie w szyku chronologicznym - stąd warto czasem zajrzeć do notatek z wcześniejszych dni. Transmontania z czasem stała się też dla autora platformą, na której kontynuuje on, narażając na szwank swoją i tak nie najlepszą reputację, projekt artystyczny "Niska Rozdzielczość". Wszak to fotograf robi zdjęcie, nie zaś bezmyślny aparat. Zgodnie z tą regułą im mniej pikseli tym lepiej. Im mniej szkoły tym lepiej. Co byśmy zrobili bez prowokacji. Zapraszam.

[Some information should be given to those of friends, who do not speak Polish language - within the blog "Transmontania" the author presents his adventures and impressions from short and long trips, through the Czech Republic, and between two capitals: Prague and Wroclaw. The images and text, sometimes provocative, should be understood with carefulness. Although originally presumed for the route Wroclaw - Prague - Wroclaw, Transmontania now covers the wider spectrum of cultural interests of the author.]

niedziela, 18 września 2011

Irun - Ficoba

Nie jest łatwo przedostać się na drugą stronę granicy francusko-hiszpańskiej. Pociąg regionalny przyjeżdża do Hendaia punktualnie, pozostaje tylko wsiąść do odpowiedniego wozu po przeciwnej stronie. W hiszpańskim Irun. Pamiętamy doskonale Irun z naszych dawnych podróży do Hiszpanii. Tam kończą się tory o standardowej, europejskiej szerokości. Trzeba przejść z jednego peronu na drugi, bowiem dalej francuski pociąg już nie pojedzie. Od niedawna podróżni podlegają tam kontroli, podobnej do tej jaka jest w portach lotniczych. Nigdy jednak nie przekraczaliśmy tej granicy na piechotę. Droga dłuży się, z zapowiadanych pięciu minut robi się dziesięć, piętnaście. Przekraczamy most świętego Jakuba na granicznej rzece Bidassoa – to przecież trasa pielgrzymki do Santiago de Compostella. Ostatecznie zasiadamy w baskijskim barze, już w Irun, a potem za radą okolicznych mieszkańców odjeżdżamy do San Sebastian lokalnym pociągiem. Eusko Tren – pokojowy sposób Basków, na pokazanie swojej niezależności. Do tego pociągu łatwo dotrzeć – niebieskie strzałki kierują bezbłędnie pasażera na peron. Poza tym jest tanio. Za to miejsce lokalizacji stacji hiszpańskich kolei państwowych RENFE w Irun owiane jest tajemnicą.
-Tanio, prawda? - pyta retorycznie potężny Gaskończyk, który pomógł nam dotrzeć na niebieską stację.
-I niepotrzebna stacja RENFE, prawda? - dodaje, uśmiechając się znacząco.

Do Hiszpanii

Most Świętego Jakuba I

Most Świętego Jakuba II

Irun

Irun - przekąska

Irun - Ficoba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz