Transmontania jest chyba w każdym z nas - wybieramy się za morza i przekraczamy najwyższe przełęcze, by przekonać się, że zmienieni przez czynniki zewnętrzne, pozostajemy w głębi swojej istoty wciąż tacy sami, wędrówka przydaje nam jedynie zmarszczek na twarzy. Kolekcjonujmy je, każda z nich jest śladem uśmiechu lub cierpienia. Macie lepszy pomysł? Dlatego ja zostaję przy Transmontanii, chociaż będzie tu coraz mniej o Sudetach i o Czechach.
Poniższy tekst dedykuję Najbliższym. Ich poświęceniu i cierpliwości zawdzięczam możliwość skorzystania z tej formy rekreacji, jaką jest zabawa słowami i obrazami, których źródłem są podróże po północnych obszarach Republiki Czeskiej. Dla nich też głównie piszę ten tekst. W tekście (zabawnie nazwanym przez właścicieli portalu "blogiem") notatki (równie zabawnie nazwane "postami") będą pojawiać się niekoniecznie w szyku chronologicznym - stąd warto czasem zajrzeć do notatek z wcześniejszych dni. Transmontania z czasem stała się też dla autora platformą, na której kontynuuje on, narażając na szwank swoją i tak nie najlepszą reputację, projekt artystyczny "Niska Rozdzielczość". Wszak to fotograf robi zdjęcie, nie zaś bezmyślny aparat. Zgodnie z tą regułą im mniej pikseli tym lepiej. Im mniej szkoły tym lepiej. Co byśmy zrobili bez prowokacji. Zapraszam.

[Some information should be given to those of friends, who do not speak Polish language - within the blog "Transmontania" the author presents his adventures and impressions from short and long trips, through the Czech Republic, and between two capitals: Prague and Wroclaw. The images and text, sometimes provocative, should be understood with carefulness. Although originally presumed for the route Wroclaw - Prague - Wroclaw, Transmontania now covers the wider spectrum of cultural interests of the author.]

czwartek, 19 maja 2011

Katowice - Praga

Każda przygoda winna mieć swój początek i koniec. Początek był chyba wieczorem poprzedniego dnia. Degustacja czeskiego wina - nie, nie tego ze sklepu, tego już nie próbujemy - przeciągała się w nieskończoność, dyskusje zaczynały nabierać kolorów,  spory stawały się coraz bardziej wyraziste, politycy obnażeni, świat wydawał się prosty. Dlatego płatki śniegu w majowy poranek początkowo nie dziwiły. Za chwilę przyszło wytłumaczenie - to nie wpływ czeskich trunków - jesteśmy po prostu w górskim hotelu. Śnieg nie przestawał jednak padać - padał w Czechach, padał w Polsce, unieruchamiał połączenia kolejowe. Och, jak trudno odśnieżyć tory na przełęczy międzyleskiej, och, jak trudno ruszyć lokomotywę, gdy spadnie majowy śnieg. Znów nas zaskoczyli - jak nie Prusacy to twórcy pogody. Co było dalej? We Wrocławiu, stolicy Śląska, tłumy ludzi z tobołami, ludzi biegających pomiędzy peronami, ludzi brodzących przez szarą maź na podłodze dworca, kolejki przy kasach, kolejki do informacji, pociąg z i do Kłodzka spóźniony 10, 20, 40, 70 minut... Chaos, zaplanowany przez lata nie-przygotowań. Cóż, pozostało mi tylko dobrze się wyspać w pociągu z Katowic do Pragi. Dwa razy dłużej, dziesięć razy drożej, na czas. Dzięki temu odkryłem, że na dworcu tymczasowym w Katowicach jest chyba mniej przytulnie niż na wrocławskim. Odkryłem też fantastyczną włoską pizzę - naprzeciwko Rialto. Aha, i odkryłem że w sypialnym w nocy palą w piecu węglowym, żeby było ciepło - dobre, nie? Naprawdę, popatrzcie.

Hraniční přechod Mikulovice - Głuchołazy, maj 2011

22:45

Dym z komina

środa, 18 maja 2011

Biała Opawa - 1912

Minione dzieje, tajemnicze czasy, gdy agenci Franciszka Józefa próbowali jeszcze utrzymać w karbach ostatnie cywilizowane cesarstwo, w którym wymóg posłuszeństwa władzy nie był ubrany w pozór demokracji czy wolnej konkurencji. Po tamtych czasach na Morawach i na Śląsku pozostały wymowne ślady - oto krajowy radca budowlany Antoni Ross stawia obelisk - wiersz upamiętnia trudy budowniczych dróg zmagających się z górską przyrodą, na przełęczy tuż nad doliną Białej Opawy.

1912

Ross

wtorek, 17 maja 2011

Karlova Studanka

Byliśmy tu kiedyś z państwem M.M. i M.M., jeszcze przed ich hucznym weselem, gdzieś tam na dalekim południu. Wodospad przełamujący dolinę Białej Opawy powstał w miejscu, gdzie dawniej spiętrzona woda napędzała młyńskie koło. Niżej, wzdłuż doliny rozłożyła się Karlova Studanka – drewniane domy, troskliwie podtrzymywane kiedyś przy życiu przez władze reżimu, a teraz zagospodarowane przez prywatnych inwestorów czekają na swoje następne pięć minut. Uzdrowisko, położone najwyżej w Republice Czeskiej, ma swoją wodę mineralną i w tych dwóch sprawach przewyższa Lipove Lazne. Poza tym jest tu kameralnie. Bez lansu. Zapraszam. 

 Wodospad

 W towarzystwie

Informator I

 Drewniany
 
Śląski Dom I

 Śląski Dom II

 Informator II

Altvater

W Sudetach śnieg leży nawet do czerwca, czasem dłużej, szczególnie w najdzikszych ich partiach, tam gdzie ludzką aktywność powstrzymują restrykcyjne przepisy ochrony przyrody. W Jesenikach – nie lubię sztucznej nazwy Jesioniki, nie wdziałem tu jesionów poza parkiem – jeszcze leżał śnieg. Wprawdzie na szczyt górski Pradziad wiedzie asfaltowa droga, wprawdzie kosodrzewina brata się z socjalistyczną postmoderną wieży telewizyjnej, wprawdzie nieopodal widać zagadkowy, ścięty wierzchołek góry – elektrownia szczytowo-pompowa, jednak wokół rozciągają się świerkowe lasy, wiatr niemal porywa wędrowców, a z wierzchołka zobaczysz Śląsk: i ten czeski i ten polski, a dalej Śnieżkę. Asfaltowe drogi mają niezaprzeczalną zaletę, podobnie jak schroniska dysponujące jadalnym jedzeniem – możesz zabrać na górską wyprawę dzieci i dziadków, możesz wypić i zjeść, możesz…
Bo na wschód i na północ już tylko świat dla traperów – zabawne ale prawdziwe. Schroniska często wciąż dysponują jedynie wrzątkiem i miejscem na podłodze – staruszkowie i dzieci są tam niepotrzebni. Za to nikt nie przegania maniaków z motocyklami i quadami, zarośniętych rudawych macho z solarium, którzy zostawili małżonki i uciążliwe potomstwo w domu. Przeżywają największą przygodę życia spowici kłębami spalin, spryskując pieszych błotem z górskich rozjechanych oponami ścieżek. Umęczeni własnymi niezwykłymi wyczynami osiadają na góralskich krzesłach, w brudnych schroniskach, wypijając niezwykłe ilości wzmacnianego etanolem piwa.
Na szczęście nasza trasa wiedzie przez tereny bardziej cywilizowane; po osiągnięciu celu wyprawy, na wysokości 1491 mnpm kelner, wyglądający jak kelner zapyta cię, co chciałbyś zamówić - będziesz zmuszony do respektowania zasad – zamówisz najpierw coś do picia, może morawskie wino, potem wybierzesz coś z karty. Frytki będą z ziemniaków, nie z plastiku. Olej do smażenia dziwnym trafem świeży. Twój polar nie będzie po wycieczce wydzielać smrodu kiepskiej kuchni. Zapłacisz zgodnie z oczekiwaniami. Co za wstyd.  Dawniej na górze stała Altvaterturm - zwaliła się po wojnie z powodów technicznych, bo za bardzo przypominała Niemców -  ostatecznie w 2004 Niemcy odbudowali sobie taką samą wieżę na wzgórzu Wetzstein w Turyngii. Może warto odbudować w Karkonoszach coś z Gorganów; obserwatorium astronomiczne "Biały Słoń" z Popa Iwana? Ach, po co tyle wiedzieć, tylko kłopoty...

 1492 m + 162 m

Dlouhé stráně, jezioro szczytowe

Frytki

1492 m + 75 m

 Na Wschód

 Telefon alarmowy, 1563 m

 Na Południe

czwartek, 5 maja 2011

Stara poczta

Jedni pielęgnują to, co zostało po dawnych właścicielach Śląska, inni chcą usunąć wszelkie powiązania - na wszelki wypadek; większość stoi z boku. Co z tym zrobić? Czy robić?

 Stara poczta

 Hruby Jesenik

 Zostało im 15 lat


 Teraz my

niedziela, 1 maja 2011

Priessnitz

Krok w krok za Hansem Castorpem, zanim Naphta i Settembrini całkowicie pomieszają nam szyki. Kilka uwag o balneologii. Koniec dawnego świata, początek rześkiej kultury samodzielnych państw narodowych. Czy ktoś o tym pamięta?


Der Zauberberg

  Schody

 Polski pomnik

 Wiosna czy jesień?

Křížový vrch