Transmontania jest chyba w każdym z nas - wybieramy się za morza i przekraczamy najwyższe przełęcze, by przekonać się, że zmienieni przez czynniki zewnętrzne, pozostajemy w głębi swojej istoty wciąż tacy sami, wędrówka przydaje nam jedynie zmarszczek na twarzy. Kolekcjonujmy je, każda z nich jest śladem uśmiechu lub cierpienia. Macie lepszy pomysł? Dlatego ja zostaję przy Transmontanii, chociaż będzie tu coraz mniej o Sudetach i o Czechach.
Poniższy tekst dedykuję Najbliższym. Ich poświęceniu i cierpliwości zawdzięczam możliwość skorzystania z tej formy rekreacji, jaką jest zabawa słowami i obrazami, których źródłem są podróże po północnych obszarach Republiki Czeskiej. Dla nich też głównie piszę ten tekst. W tekście (zabawnie nazwanym przez właścicieli portalu "blogiem") notatki (równie zabawnie nazwane "postami") będą pojawiać się niekoniecznie w szyku chronologicznym - stąd warto czasem zajrzeć do notatek z wcześniejszych dni. Transmontania z czasem stała się też dla autora platformą, na której kontynuuje on, narażając na szwank swoją i tak nie najlepszą reputację, projekt artystyczny "Niska Rozdzielczość". Wszak to fotograf robi zdjęcie, nie zaś bezmyślny aparat. Zgodnie z tą regułą im mniej pikseli tym lepiej. Im mniej szkoły tym lepiej. Co byśmy zrobili bez prowokacji. Zapraszam.

[Some information should be given to those of friends, who do not speak Polish language - within the blog "Transmontania" the author presents his adventures and impressions from short and long trips, through the Czech Republic, and between two capitals: Prague and Wroclaw. The images and text, sometimes provocative, should be understood with carefulness. Although originally presumed for the route Wroclaw - Prague - Wroclaw, Transmontania now covers the wider spectrum of cultural interests of the author.]

wtorek, 17 maja 2011

Altvater

W Sudetach śnieg leży nawet do czerwca, czasem dłużej, szczególnie w najdzikszych ich partiach, tam gdzie ludzką aktywność powstrzymują restrykcyjne przepisy ochrony przyrody. W Jesenikach – nie lubię sztucznej nazwy Jesioniki, nie wdziałem tu jesionów poza parkiem – jeszcze leżał śnieg. Wprawdzie na szczyt górski Pradziad wiedzie asfaltowa droga, wprawdzie kosodrzewina brata się z socjalistyczną postmoderną wieży telewizyjnej, wprawdzie nieopodal widać zagadkowy, ścięty wierzchołek góry – elektrownia szczytowo-pompowa, jednak wokół rozciągają się świerkowe lasy, wiatr niemal porywa wędrowców, a z wierzchołka zobaczysz Śląsk: i ten czeski i ten polski, a dalej Śnieżkę. Asfaltowe drogi mają niezaprzeczalną zaletę, podobnie jak schroniska dysponujące jadalnym jedzeniem – możesz zabrać na górską wyprawę dzieci i dziadków, możesz wypić i zjeść, możesz…
Bo na wschód i na północ już tylko świat dla traperów – zabawne ale prawdziwe. Schroniska często wciąż dysponują jedynie wrzątkiem i miejscem na podłodze – staruszkowie i dzieci są tam niepotrzebni. Za to nikt nie przegania maniaków z motocyklami i quadami, zarośniętych rudawych macho z solarium, którzy zostawili małżonki i uciążliwe potomstwo w domu. Przeżywają największą przygodę życia spowici kłębami spalin, spryskując pieszych błotem z górskich rozjechanych oponami ścieżek. Umęczeni własnymi niezwykłymi wyczynami osiadają na góralskich krzesłach, w brudnych schroniskach, wypijając niezwykłe ilości wzmacnianego etanolem piwa.
Na szczęście nasza trasa wiedzie przez tereny bardziej cywilizowane; po osiągnięciu celu wyprawy, na wysokości 1491 mnpm kelner, wyglądający jak kelner zapyta cię, co chciałbyś zamówić - będziesz zmuszony do respektowania zasad – zamówisz najpierw coś do picia, może morawskie wino, potem wybierzesz coś z karty. Frytki będą z ziemniaków, nie z plastiku. Olej do smażenia dziwnym trafem świeży. Twój polar nie będzie po wycieczce wydzielać smrodu kiepskiej kuchni. Zapłacisz zgodnie z oczekiwaniami. Co za wstyd.  Dawniej na górze stała Altvaterturm - zwaliła się po wojnie z powodów technicznych, bo za bardzo przypominała Niemców -  ostatecznie w 2004 Niemcy odbudowali sobie taką samą wieżę na wzgórzu Wetzstein w Turyngii. Może warto odbudować w Karkonoszach coś z Gorganów; obserwatorium astronomiczne "Biały Słoń" z Popa Iwana? Ach, po co tyle wiedzieć, tylko kłopoty...

 1492 m + 162 m

Dlouhé stráně, jezioro szczytowe

Frytki

1492 m + 75 m

 Na Wschód

 Telefon alarmowy, 1563 m

 Na Południe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz