Transmontania jest chyba w każdym z nas - wybieramy się za morza i przekraczamy najwyższe przełęcze, by przekonać się, że zmienieni przez czynniki zewnętrzne, pozostajemy w głębi swojej istoty wciąż tacy sami, wędrówka przydaje nam jedynie zmarszczek na twarzy. Kolekcjonujmy je, każda z nich jest śladem uśmiechu lub cierpienia. Macie lepszy pomysł? Dlatego ja zostaję przy Transmontanii, chociaż będzie tu coraz mniej o Sudetach i o Czechach.
Poniższy tekst dedykuję Najbliższym. Ich poświęceniu i cierpliwości zawdzięczam możliwość skorzystania z tej formy rekreacji, jaką jest zabawa słowami i obrazami, których źródłem są podróże po północnych obszarach Republiki Czeskiej. Dla nich też głównie piszę ten tekst. W tekście (zabawnie nazwanym przez właścicieli portalu "blogiem") notatki (równie zabawnie nazwane "postami") będą pojawiać się niekoniecznie w szyku chronologicznym - stąd warto czasem zajrzeć do notatek z wcześniejszych dni. Transmontania z czasem stała się też dla autora platformą, na której kontynuuje on, narażając na szwank swoją i tak nie najlepszą reputację, projekt artystyczny "Niska Rozdzielczość". Wszak to fotograf robi zdjęcie, nie zaś bezmyślny aparat. Zgodnie z tą regułą im mniej pikseli tym lepiej. Im mniej szkoły tym lepiej. Co byśmy zrobili bez prowokacji. Zapraszam.

[Some information should be given to those of friends, who do not speak Polish language - within the blog "Transmontania" the author presents his adventures and impressions from short and long trips, through the Czech Republic, and between two capitals: Prague and Wroclaw. The images and text, sometimes provocative, should be understood with carefulness. Although originally presumed for the route Wroclaw - Prague - Wroclaw, Transmontania now covers the wider spectrum of cultural interests of the author.]

niedziela, 27 lutego 2011

1843

Emil Kralicek, zanim  zwątpił we wszystko, postanowił trochę oświetlić plac Jungmanna. Josef Jungmann na przełomie XIX i XX w.  "stworzył podstawy nowoczesnego słownika języka czeskiego". Wcześniej placyk był placykiem przed franciszkańskim kościołem Matki Boskiej Śnieżnej. Wkrótce w Pilźnie zaczęli warzyć nowy rodzaj piwa. Jakub Pinkas, krawiec franciszkanów, dowiedziawszy się o nowym piwie z Pilzna, poprosił  swojego przyjaciela Martina Salzmanna, by przywiózł mu trochę tego trunku. Piwo smakowało okolicznej klienteli. Pinkas zrezygnował z zawodu krawca i otworzył piwiarnię w sobotę poprzedzającą Niedzielę Palmową, ósmego kwietnia  1843 roku. Nad wejściem do restauracji biedny Wawrzyniec dźwiga swój ruszt. To wszystko trochę jak Wrocław. Kuchnia staroczeska.

 Lucerna za Adamovou lékárnou, 1913

Święty Wawrzyniec

Dwa wiadra
 
Wrocławski klimat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz