Transmontania jest chyba w każdym z nas - wybieramy się za morza i przekraczamy najwyższe przełęcze, by przekonać się, że zmienieni przez czynniki zewnętrzne, pozostajemy w głębi swojej istoty wciąż tacy sami, wędrówka przydaje nam jedynie zmarszczek na twarzy. Kolekcjonujmy je, każda z nich jest śladem uśmiechu lub cierpienia. Macie lepszy pomysł? Dlatego ja zostaję przy Transmontanii, chociaż będzie tu coraz mniej o Sudetach i o Czechach.
Poniższy tekst dedykuję Najbliższym. Ich poświęceniu i cierpliwości zawdzięczam możliwość skorzystania z tej formy rekreacji, jaką jest zabawa słowami i obrazami, których źródłem są podróże po północnych obszarach Republiki Czeskiej. Dla nich też głównie piszę ten tekst. W tekście (zabawnie nazwanym przez właścicieli portalu "blogiem") notatki (równie zabawnie nazwane "postami") będą pojawiać się niekoniecznie w szyku chronologicznym - stąd warto czasem zajrzeć do notatek z wcześniejszych dni. Transmontania z czasem stała się też dla autora platformą, na której kontynuuje on, narażając na szwank swoją i tak nie najlepszą reputację, projekt artystyczny "Niska Rozdzielczość". Wszak to fotograf robi zdjęcie, nie zaś bezmyślny aparat. Zgodnie z tą regułą im mniej pikseli tym lepiej. Im mniej szkoły tym lepiej. Co byśmy zrobili bez prowokacji. Zapraszam.

[Some information should be given to those of friends, who do not speak Polish language - within the blog "Transmontania" the author presents his adventures and impressions from short and long trips, through the Czech Republic, and between two capitals: Prague and Wroclaw. The images and text, sometimes provocative, should be understood with carefulness. Although originally presumed for the route Wroclaw - Prague - Wroclaw, Transmontania now covers the wider spectrum of cultural interests of the author.]

czwartek, 13 października 2011

Wzgórze Vitkov

Zygmunt Luksemburski dogadał się z papieżem Grzegorzem XII co do krucjaty przeciwko husytom. Wcześniej w Rzymie udało się spalić Jana Husa. We Wrocławiu niechciany król czeski przygotował swoje niemieckie wojska i wkrótce wyruszył na ich czele by odzyskać należny mu tron - zgodnie z ówcześnie obowiązującym prawem. Jan Żiżka przepędził Luksemburczyka z Pragi, a Czesi ponad 500 lat później postawili Janowi gustowny pomnik. Początkowo monument miał służyć również upamiętnieniu Korpusu Czesko-Słowackiego, który dał tęgiego łupnia bolszewikom w czasie pierwszej wojny światowej. Jednak stało się inaczej - w cieniu ogona wielkiego wierzchowca Żiżki spoczęła mumia Klementa Gottwalda, wystawiona na widok publiczny. Niestety mumia psuła się i trzeba było ją spalić. Prochy pierwszego sekretarza pozostały na Vitkovie do 1990 roku. Pozostały za to na stałe piękne rzeźby żołnierzy wyzwolicieli. Ceteris paribus.

 Jednooki wódz

 W kierunku Petrina

 Żiżkov

 Monument

 Wyzwoliciele I                            Wyzwoliciele II

Wyzwoliciele  III                            Wyzwoliciele IV

Lew



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz