Transmontania jest chyba w każdym z nas - wybieramy się za morza i przekraczamy najwyższe przełęcze, by przekonać się, że zmienieni przez czynniki zewnętrzne, pozostajemy w głębi swojej istoty wciąż tacy sami, wędrówka przydaje nam jedynie zmarszczek na twarzy. Kolekcjonujmy je, każda z nich jest śladem uśmiechu lub cierpienia. Macie lepszy pomysł? Dlatego ja zostaję przy Transmontanii, chociaż będzie tu coraz mniej o Sudetach i o Czechach.
Poniższy tekst dedykuję Najbliższym. Ich poświęceniu i cierpliwości zawdzięczam możliwość skorzystania z tej formy rekreacji, jaką jest zabawa słowami i obrazami, których źródłem są podróże po północnych obszarach Republiki Czeskiej. Dla nich też głównie piszę ten tekst. W tekście (zabawnie nazwanym przez właścicieli portalu "blogiem") notatki (równie zabawnie nazwane "postami") będą pojawiać się niekoniecznie w szyku chronologicznym - stąd warto czasem zajrzeć do notatek z wcześniejszych dni. Transmontania z czasem stała się też dla autora platformą, na której kontynuuje on, narażając na szwank swoją i tak nie najlepszą reputację, projekt artystyczny "Niska Rozdzielczość". Wszak to fotograf robi zdjęcie, nie zaś bezmyślny aparat. Zgodnie z tą regułą im mniej pikseli tym lepiej. Im mniej szkoły tym lepiej. Co byśmy zrobili bez prowokacji. Zapraszam.

[Some information should be given to those of friends, who do not speak Polish language - within the blog "Transmontania" the author presents his adventures and impressions from short and long trips, through the Czech Republic, and between two capitals: Prague and Wroclaw. The images and text, sometimes provocative, should be understood with carefulness. Although originally presumed for the route Wroclaw - Prague - Wroclaw, Transmontania now covers the wider spectrum of cultural interests of the author.]

wtorek, 4 października 2011

Autobus zastępczy

Liza była ładną dziewczyną. Coś wschodniego, a może sefardyjskiego sprawiało, że chciało się na nią patrzeć. Zawadiaka z Wrocławia wiózł ją gdzieś z południa Europy, by pokazać piękną zdobycz rodzicom. W pociągu rozmawiali po angielsku. Było wesoło. Było wesoło jeszcze w czeskim autobusie zastępczym - "bo się wam maszyna popsuła, o!" - podkreślił sympatyczny skądinąd czeski konduktor. Wam też się psują - pomyślałem, po czym dalej ruszyliśmy już naszym pociągiem przez ziemię kłodzką. Liza ucichła zaraz za Międzylesiem, pierwszym i ostatnim przyzwoitym punktem infrastrukturalnym na tej trasie. Patrzyła na ruiny stacji w Krosnowicach, na to co zostało ze stacji w Ławicy, na zdewastowaną stację w dawnym znanym uzdrowisku  śląskim - Długopolu, na to co pozostało ze świetności dworca w Kłodzku, na oblepione papą i zabite deskami budynki kolejowe w Bardzie. Widać było, że w tym nowym dla niej kraju czuje się niepewnie. Zawadiaka starał się być zabawny, a to mijana stacja była squotem, a to toaletą, lub kryjówką rabusiów. Liza milczała do końca podróży. Być może podniósł ją na duchu widok nowego peronu we Wrocławiu.

 Zastępczy I

 Zastępczy II

 Międzylesie, stacja graniczna

Ławica - stacja za-graniczna

 Krosnowice

 Infrastruktura skomplikowana

Ulga - coś robią - coś robimy

1 komentarz:

  1. ej no, ej no! bez przesady! może umilkła powalona widokami Ziemi Kłodzkiej! tak bym sugerowała...

    OdpowiedzUsuń