Zanim poznałem Romain'a, zdążyłem przyjrzeć się pięknej i tajemniczej dolinie nad Techoninem - tak, to już wiosna, ani śladu po śniegu, który tak utrudnia komunikację na przełęczy międzyleskiej. Romain - tak się przedstawił - pracuje w Brnie, podobno uczy języka francuskiego. Pojawił się na korytarzu wagonu, szukając pomocy. Młoda Czeszka bezradnie rozkładała ręce - Nie rozumiem po angielsku, niech Pan idzie do konduktora. Postanowiłem przerwać ich jałową konwersację - stało się jasne, że Romain chce uzyskać informacje, a nie umówić się z dziewczyną. Romain koniecznie chciał wysiąść w Międzylesiu - tam pociąg zmienia numer i na rozkładzie zaznaczona była przesiadka. Udało mi się go powstrzymać. Zupełnie niepotrzebnie, bo okazało się że ma za mało pieniędzy na bilet - planował skorzystać z któregoś z licznych bankomatów na stacji w Międzylesiu lub w Kłodzku... Ostatecznie obaj byliśmy zadowoleni - kupiliśmy sobie wspólny bilet grupowy, jemu starczyło złotówek, a ja zapłaciłem mniej niż zwykle. W zamian za wspólny bilet Romain opowiedział mi o swoich przygodach z czeskimi winami - on, co podkreślił nie bez dumy, pochodzi z Bordeaux. No i jeździ do siebie TGV - nie sądził, że tyle czasu może trwać podróż z Brna do Wrocławia. W pierwszej sprawie, alkoholowej, z łatwością przytoczyłem na obronę Słowian kilka przykładów z Moraw. W drugiej sprawie mogłem tylko wspomnieć o naszych podróżach iberyjskim ekspresem południowym, który zgoła nie przypominał ani szybkością ani komfortem szybkich kolei francuskich. Wysiadłem z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku - tylko nie wiem dlaczego nasze koleje państwowe wypuszczają na tą trasę swoje najgorsze i najbrudniejsze wagony - chyba dla reklamy? A może tak naprawdę to nasze najlepsze wagony? Popatrzcie.
Wiosenny Techonin
Wiosenny Mladkov
Czarno-czerwony
Niebieski
Na szczęście nie spadł i nie potoczył się het...
Prawie jak w hotelu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz