Transmontania jest chyba w każdym z nas - wybieramy się za morza i przekraczamy najwyższe przełęcze, by przekonać się, że zmienieni przez czynniki zewnętrzne, pozostajemy w głębi swojej istoty wciąż tacy sami, wędrówka przydaje nam jedynie zmarszczek na twarzy. Kolekcjonujmy je, każda z nich jest śladem uśmiechu lub cierpienia. Macie lepszy pomysł? Dlatego ja zostaję przy Transmontanii, chociaż będzie tu coraz mniej o Sudetach i o Czechach.
Poniższy tekst dedykuję Najbliższym. Ich poświęceniu i cierpliwości zawdzięczam możliwość skorzystania z tej formy rekreacji, jaką jest zabawa słowami i obrazami, których źródłem są podróże po północnych obszarach Republiki Czeskiej. Dla nich też głównie piszę ten tekst. W tekście (zabawnie nazwanym przez właścicieli portalu "blogiem") notatki (równie zabawnie nazwane "postami") będą pojawiać się niekoniecznie w szyku chronologicznym - stąd warto czasem zajrzeć do notatek z wcześniejszych dni. Transmontania z czasem stała się też dla autora platformą, na której kontynuuje on, narażając na szwank swoją i tak nie najlepszą reputację, projekt artystyczny "Niska Rozdzielczość". Wszak to fotograf robi zdjęcie, nie zaś bezmyślny aparat. Zgodnie z tą regułą im mniej pikseli tym lepiej. Im mniej szkoły tym lepiej. Co byśmy zrobili bez prowokacji. Zapraszam.

[Some information should be given to those of friends, who do not speak Polish language - within the blog "Transmontania" the author presents his adventures and impressions from short and long trips, through the Czech Republic, and between two capitals: Prague and Wroclaw. The images and text, sometimes provocative, should be understood with carefulness. Although originally presumed for the route Wroclaw - Prague - Wroclaw, Transmontania now covers the wider spectrum of cultural interests of the author.]

czwartek, 9 czerwca 2011

Katedra Świętego Wita w Pradze

W zasadzie potrzebowałem chwili spokoju. Budowniczowie katedr, tak piszą o tym w książkach, i nie mam powodu w to nie wierzyć, a więc budowniczowie katedr wspięli się na szczyty ówczesnych możliwości intelektualnych, pozostawiając gmachy w których człowiek odnajduje swoje miejsce w porządku świata. Miejsce kultu w Katedrze Świętego Wita jest jednak na wszelki wypadek dobrze ukryte. Możesz zwiedzać do woli, ale czerwona lampka pali się za zamkniętymi i trudno dostępnymi drzwiami, które pokażą Ci strażnicy, o ile ich o to poprosisz. Ot, nowy porządek. Na szczęście jest jeszcze słońce. Prześwituje przez zachodnią rozetę nad głównym wejściem, wciska się przez drzwi katedry i zostawia na nich ślady. Zapraszam.
 Lampka

Słońce I

Słońce II

Słońce III

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz