Transmontania jest chyba w każdym z nas - wybieramy się za morza i przekraczamy najwyższe przełęcze, by przekonać się, że zmienieni przez czynniki zewnętrzne, pozostajemy w głębi swojej istoty wciąż tacy sami, wędrówka przydaje nam jedynie zmarszczek na twarzy. Kolekcjonujmy je, każda z nich jest śladem uśmiechu lub cierpienia. Macie lepszy pomysł? Dlatego ja zostaję przy Transmontanii, chociaż będzie tu coraz mniej o Sudetach i o Czechach.
Poniższy tekst dedykuję Najbliższym. Ich poświęceniu i cierpliwości zawdzięczam możliwość skorzystania z tej formy rekreacji, jaką jest zabawa słowami i obrazami, których źródłem są podróże po północnych obszarach Republiki Czeskiej. Dla nich też głównie piszę ten tekst. W tekście (zabawnie nazwanym przez właścicieli portalu "blogiem") notatki (równie zabawnie nazwane "postami") będą pojawiać się niekoniecznie w szyku chronologicznym - stąd warto czasem zajrzeć do notatek z wcześniejszych dni. Transmontania z czasem stała się też dla autora platformą, na której kontynuuje on, narażając na szwank swoją i tak nie najlepszą reputację, projekt artystyczny "Niska Rozdzielczość". Wszak to fotograf robi zdjęcie, nie zaś bezmyślny aparat. Zgodnie z tą regułą im mniej pikseli tym lepiej. Im mniej szkoły tym lepiej. Co byśmy zrobili bez prowokacji. Zapraszam.

[Some information should be given to those of friends, who do not speak Polish language - within the blog "Transmontania" the author presents his adventures and impressions from short and long trips, through the Czech Republic, and between two capitals: Prague and Wroclaw. The images and text, sometimes provocative, should be understood with carefulness. Although originally presumed for the route Wroclaw - Prague - Wroclaw, Transmontania now covers the wider spectrum of cultural interests of the author.]

czwartek, 3 listopada 2011

Niesamowita Słowiańszczyzna

W Kłodzku próbowałem im ustąpić miejsca. Rodzina z niepełnosprawną dziewczyną niemal zepchnęła mnie z siedzenia. Czym prędzej przesiadłem się dalej. Rodzina z Rumii filozofowała: "ale śmieszne te nazwy tu mają", "no, bo to wszystko pod niemiecką okupacją było". Przestałem śledzić absurdalny tok myśli kuracjuszy. Zmiana miejsc mnie ucieszyła. Chłopak w okularach - z Pragi - wyciągnął z torby batonik, zasłaniając nieznacznie wystające "uważam Rze". Dziewczyna naprzeciwko czytała "Niesamowitą Słowiańszczyznę". Trochę dalej samotna mama z córeczką uśmiechała się do swoich myśli - potem niezłą lustrzanką zapisała obraz Ślęży za którą opadało słońce. Drobna brunetka z Międzylesia wertowała na zmianę "Politykę" i "Wysokie Obcasy". A więc czytają, robią zdjęcia i jeżdżą tanimi brudnymi pociągami. Będzie dobrze.

 Przed Kłodzkiem I

 Przed Kłodzkiem II

"zapisała obraz Ślęży"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz