Transmontania jest chyba w każdym z nas - wybieramy się za morza i przekraczamy najwyższe przełęcze, by przekonać się, że zmienieni przez czynniki zewnętrzne, pozostajemy w głębi swojej istoty wciąż tacy sami, wędrówka przydaje nam jedynie zmarszczek na twarzy. Kolekcjonujmy je, każda z nich jest śladem uśmiechu lub cierpienia. Macie lepszy pomysł? Dlatego ja zostaję przy Transmontanii, chociaż będzie tu coraz mniej o Sudetach i o Czechach.
Poniższy tekst dedykuję Najbliższym. Ich poświęceniu i cierpliwości zawdzięczam możliwość skorzystania z tej formy rekreacji, jaką jest zabawa słowami i obrazami, których źródłem są podróże po północnych obszarach Republiki Czeskiej. Dla nich też głównie piszę ten tekst. W tekście (zabawnie nazwanym przez właścicieli portalu "blogiem") notatki (równie zabawnie nazwane "postami") będą pojawiać się niekoniecznie w szyku chronologicznym - stąd warto czasem zajrzeć do notatek z wcześniejszych dni. Transmontania z czasem stała się też dla autora platformą, na której kontynuuje on, narażając na szwank swoją i tak nie najlepszą reputację, projekt artystyczny "Niska Rozdzielczość". Wszak to fotograf robi zdjęcie, nie zaś bezmyślny aparat. Zgodnie z tą regułą im mniej pikseli tym lepiej. Im mniej szkoły tym lepiej. Co byśmy zrobili bez prowokacji. Zapraszam.

[Some information should be given to those of friends, who do not speak Polish language - within the blog "Transmontania" the author presents his adventures and impressions from short and long trips, through the Czech Republic, and between two capitals: Prague and Wroclaw. The images and text, sometimes provocative, should be understood with carefulness. Although originally presumed for the route Wroclaw - Prague - Wroclaw, Transmontania now covers the wider spectrum of cultural interests of the author.]

wtorek, 1 listopada 2011

Abisag Thülmann

Berlin, Abisag  Thülmann. Żeby teraz dobrze spłycić, trzeba by napisać - piękne zdjęcia. Wcale nie są piękne. Zacząłem od "Gastarbeiter in einer Dachkammer im Westends". Abisag była chyba wszędzie, to mi się w niej podoba, wszędzie, czyli w Europie. To ciekawe,  w Berlinie robi zdjęcia po obu stronach muru - jedni Niemcy myją sobie Mercedesa, tym zza muru wystarcza Trabant. A jednak, poza pięknym krajobrazem Synaju,  z dwoma muskularnymi żołnierzami izraelskimi jest jeszcze Ernst Bloch, w kościele św. Pawła w Hamburgu. Nie ma prostych odpowiedzi, nie ma prostych ostrzeżeń. Polubiłem Abisag. Bo fotografowała w sposób, w jaki to robi moja M. Bo sfotografowała beczkę frankfurckiego wina jabłkowego i dworcową poczekalnię. Bo chodziła do szkoły w Hernsdorf bei Kynast. Bo nie lubię zbyt pięknych zdjęć. Pamiętajcie - zawsze niska rozdzielczość. Już wracam po wakacjach.

Einfahrt freihalten - nasz Newton już blisko
 
 Hardenbergerstrasse

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz