Praga, po krótkiej nieobecności, znów zaczyna się wydawać dopiero co opuszczonym domem. Wszystko jest po staremu. Za oknem ten sam, niesamowity nocny widok na miasto, a poniżej, całkiem blisko Davidkova krzyżuje się z równoważącą ją ulicą U Slovanki. Ci sami kelnerzy u Giovanniego, w karcie wciąż Svatovavřinecké i Zweigelt. Praga ma swój urok także na przedmieściach. Cóż, dzisiaj jest dla nas tylko przystankiem w drodze do dalekiej Hiszpanii. Nasz plan obejmował szybką jazdę, początkowo na południe, przez Weronę, a następnie do Paryża, tak by zdążyć do Donostii na wczesną kolację nad Zatoką Biskajską. Nasz pierwszy krok to próba kupienia w Pradze miejscówki w pociągu z Werony do Paryża. Niestety, miejscówki się skończyły. Nie pojedziemy pociągiem EuroNight nr 220 Verona Puerta Nuova - Paris Bercy. Po krótkich konsultacjach w kasie ČD, zmieniamy marszrutę - pojedziemy do Monachium, pociągiem o wdzięcznej nazwie Franz Kafka i oznaczeniu EX354/ALX354, a stamtąd do Paryża. W pociągu, całkowicie zapełnionym pasażerami ze wszystkich stron świata, udało nam się znaleźć miejsce w przedziale pomiędzy trzema starszymi Japończykami i młodym Koreańczykiem. Magiczne miejsce, w którym przestaje się oddychać powietrzem czeskim, a zaczyna oddychać niemieckim, jest gdzieś pomiędzy Domažlicami, a Furth in Wald. Obserwowaliśmy ten moment tranzycji, popijając kawę z proszku w Novej Gastronomii - czeskim wagonie restauracyjnym. Monachium wyłoniło się nagle i zajęło nas na najbliższe kilka godzin. Tyle spraw do omówienia...
Plan
Pilzno
Drzemka
Czeskie powietrze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz