Nie mieliśmy miejscówki na TGV do Frankfurtu nad Menem. Poza tym było już późno. Zanim przemieściliśmy się metrem z Paris Austerlitz do Paris Est dochodziła już dziewiąta. Miejscówki kupiliśmy już w pociągu. Konduktor poprosił nas do przedziału rezerwowego, w ostatniej części składu. Siedziało tam już dwóch młodzieńców, których zapewne łączyły bliskie więzy. Po chwili wsiadł mężczyzna, raczej hinduskiej urody, w eleganckim garniturze, lecz o niepokojącym zapachu. Miał ze sobą pustą teczkę, której jedyne wypełnienie stanowił bilet kolejowy, bilet lotniczy i dwa euro. Przekładał te przedmioty z jednej kieszeni teczki do drugiej. Sympatyczni młodzieńcy postanowili dokarmić nowego pasażera – a to słone paluszki, a to koka-kola. Początkowo się wzbraniał, później młodzieńcy postanowili paluszki jednak schować, wobec faktu, że znikały bardzo szybko w ustach egzotycznego pasażera. Postanowiliśmy pójść na kawę. Jeden z młodzieńców zobowiązał się pilnować naszych miejsc i dobytku. Kiedy wróciliśmy na naszych miejscach siedziały dwie Koreanki. Młodzieniec próbował nas udobruchać paluszkami i koka-kolą. Zrobił też przepraszający wykład na temat socjologii podróży – podobno zna się na tym. Koreanki prosiły o zmianę miejsc, bo chcą przodem do kierunku jazdy... Wkrótce do przedziału rezerwowego wkroczyła dobrze zbudowana Niemka z trójką dzieci i zajęła pięć miejsc – jedno dla męża, którego nigdy nie zobaczyliśmy. W ten sposób na krótkim odcinku wszyscy razem w międzynarodowym towarzystwie jechaliśmy na korytarzu superszybkiego pociągu. Na szczęście Niemcy za chwilę wysiedli, wróciliśmy wszyscy do przedziału, a do nas dołączył lekko zataczający się Włoch, który zanim zasnął oświadczył, że nie będzie jechać obok Elvisa Presleya. Chodziło mu o egzotycznego pasażera. Po jakimś czasie przysnął, chwilami tylko budził się i pytał skąd się wziął w Nowym Jorku. Ostatecznie zbliżyła nas do siebie surowa niemiecko-francuska kontrola paszportów. We Frankfurcie byliśmy już wszyscy naprawdę zaprzyjaźnieni. Na koniec młody Francuz zgubił śrubkę od okularów, której wszyscy razem szukaliśmy w przedziale.
Nie znaleźliśmy śrubki
Elvis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz