Gdyby nie koleżanka z pracy, nie poszedłbym na zakupy do supermarketu. Powiedziała, że to blisko. Tak jak mówiła skręciłem w ulicę U Hvezdy - dalej szedłem zaśnieżoną aleją Zeyera. Juliusz Zeyer był indywidualistą - "pozostaje poza sklasyfikowanymi nurtami literackimi" - "dawał wyraz rozczarowaniu błahością i codziennością ludzkiego bytu". Hmm, dokąd mnie zaprowadzi? Chyba zmienił zdanie na temat ludzkiego bytu; idąc jego aleją dotarłem na skraj białej łąki - zobaczcie jak wygląda na zdjęciach niskiej rozdzielczości. By znaleźć się w supermarkecie, trzeba ten fantastyczny biały świat opuścić - jak się domyślacie jest to doświadczenie szczególne - oglądajcie Lewy-Prawy. Juliusz fascynował się historią Czech - dlatego wsadził mnie ostatecznie do tramwaju nr 22 - przegląd historii czeskiej od Białej Góry do Jindricha Waldesa z jego słynną Koh-i-noor Company - zerknijcie. Szczegóły zostawiam Szczygłowi. Wprawdzie w pierwszym momencie, gdy byłem świeżo po lekturze "Zrób sobie raj" chciałem już mojego ulubionego złotoryjanina cisnąć tam gdzie cisnąłem "Jadąc do Babadag" - bus, wódka, dziewczyny, bus, wódka, dziewczyny, i tak w kółko po wyświechtanej przez wszystkie autorytety "europie wschodniego środka" - może to wąż zjadający własny ogon? Ale odwołuję - "Gottland" jest po prostu daleko od "Zrób sobie raj", pierwsza jest o Czechach, w drugiej autor szuka baby z brodą ale czeskiej - jego prawo, robi to nieźle.
Biało aż się kurzy
Hermanos
Dexter-Sinister
Trasa Zeyera
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz