Berlin, Abisag Thülmann. Żeby teraz dobrze spłycić, trzeba by napisać - piękne zdjęcia. Wcale nie są piękne. Zacząłem od "Gastarbeiter in einer Dachkammer im Westends". Abisag była chyba wszędzie, to mi się w niej podoba, wszędzie, czyli w Europie. To ciekawe, w Berlinie robi zdjęcia po obu stronach muru - jedni Niemcy myją sobie Mercedesa, tym zza muru wystarcza Trabant. A jednak, poza pięknym krajobrazem Synaju, z dwoma muskularnymi żołnierzami izraelskimi jest jeszcze Ernst Bloch, w kościele św. Pawła w Hamburgu. Nie ma prostych odpowiedzi, nie ma prostych ostrzeżeń. Polubiłem Abisag. Bo fotografowała w sposób, w jaki to robi moja M. Bo sfotografowała beczkę frankfurckiego wina jabłkowego i dworcową poczekalnię. Bo chodziła do szkoły w Hernsdorf bei Kynast. Bo nie lubię zbyt pięknych zdjęć. Pamiętajcie - zawsze niska rozdzielczość. Już wracam po wakacjach.
Einfahrt freihalten - nasz Newton już blisko
Hardenbergerstrasse
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz